fbpx

Od jakiegoś czasu modne stały się hasła w stylu “żyj tu i teraz!” “skup się na dniu dzisiejszym!”, “Carpe diem!”. Szczerze? Nie, dziękuję.

Potrafię doskonale rozdzielać czas na pracę, czas dla rodziny, dla przyjaciół, dla siebie. Regularnie jeżdżę z mężem na wakacje. Umiem korzystać z życia. Mimo tego, moje decyzje opieram na tym, jakie przyniosą konsekwencje w przyszłości.

Ileż razy byłam na spotkaniu, na którym ktoś mi obiecywał złote góry. Niestety jeden raz uwierzyłam i postanowiłam… żyć tu i teraz. O jeden raz za dużo. Ten błąd kosztował mnie równowartość samochodu…

Wiecie, kto żyje “tu i teraz?” M.in. osoby, które nie widzą konsekwencji strategii 500+. Ludzie znający podstawy prawa i ekonomii powinni wiedzieć, że rząd nie ma własnych pieniędzy, a jedynie te z podatków. Czyli Twoje, moje, nasze. Rozporządza więc pieniędzmi wszystkich legalnie pracujących osób.

Nie wymaga też większych zdolności matematycznych obliczenie, że będzie musiało nastąpić podniesienie cen wszelkich dóbr, podatków i znaczne pogorszenie warunków dla przedsiębiorców, czyli w efekcie – wzrost bezrobocia i podobne przykrości. Komuś te pieniądze muszą zostać wyszarpane, żeby ktoś inny mógł je za nic dostać. Wyniki ostatnich wyborów pokazują mi, że ludzie nia bardzo się przejmują tymi logicznymi konsekwencjami tego procederu. Być może nie chcą widzieć zmian, które już mają miejsce? Być może nie spodziewają się tego, że zaraz ich mężowie, ciocie i przyjaciele będą masowo zwaniani?

Co więc zamiast strategii “tu i teraz”?

Osobiście jestem zwolenniczką prawa przyczyny i skutku. Inaczej mówiąc – co zasiejesz, to zbierzesz. I tak, jeżeli działasz konsekwentnie w jakiejś dziedzinie życia, prędzej czy później będziesz świadkiem efektów.

Kiedy miałam 30 lat, zastanawiałam się, jak będzie wyglądało moje życie za 10, 20, 30 lat. Decyzje związane z moją rodziną i karierą podejmowałam rozpatrując dłuższą perspektywę. Wiedziałam, że jeśli zostanę w pracy, w której spędzam 12 godzin każdego dnia, mój syn przestanie mnie poznawać. Wiedziałam, że jeśli nie nauczę się prowadzenia biznesu, nigdy nie będę przedsiębiorcą i będę musiała pracować na etacie.

Trudne decyzje, związane ze zmianami opierałam na wizji całego procesu – pierwsze miesiące po dokonaniu zmian były hardcorem. A później? Nagrody. Nagrody w postaci rodziny u boku, zrealizowanych celów, spełnionych wartości i patrzenia sobie w oczy w lustrze z zadowoleniem.

Wiem, że budowanie marki osobistej to długofalowy proces.

Wiem, że zarabianie satysfakcjonującej kwoty pieniędzy w biznesie wymaga czasu, asertywności i stałej edukacji.

Wiem, że przebranżowienie wymaga czasu, energii, wiary w siebie.

Wiem, że odsunięcie się od toksycznych ludzi (lub ich od siebie) wymaga czasu, wytrwałości i odwagi.

Niektórzy nie robią żadnych z tych rzeczy, bo ILE MOŻNA CZEKAĆ? Chcą wszystko TERAZ. Cóż… kiedy działasz, nie czekasz. Jesteś w ruchu, który przybliża Cię do realizacji założeń. Nie czujesz tak naprawdę, że coś TRWA.

Prawda jest taka, że ten CZAS I TAK MINIE.

Nie wiadomo, ile będziemy go potrzebować na to, co chcemy osiągnąć. Czasem zajmuje to trochę krócej, czasem dłużej.

Czym jest jednak rok, 2 lata, parę lat w perspektywie całego życia?

A wszystko, co musimy robić to TYLKO TO, CO JEST DO ZROBIENIA DZISIAJ. Jeden dzień na raz nie brzmi tak strasznie, prawda? Życzę nam wszystkim, abyśmy potrafili odróżnić to, co jest łatwe TERAZ od tego, co po prostu warto robić. Dla swojej przyszłości, zdrowia, zadowolenia.

Skontaktuj się z nami!