fbpx

W branży MLM słyszę czasem:

– Ja na Ciebie pracuję, to niesprawiedliwe.

Lub

– Oni się bawią na wakacjach, a ja muszę na nich zasuwać.

Zastanawiam się wtedy nad jedną ważną rzeczą i pytam…

Jeśli to na mnie pracujesz to dlaczego ja na swoim koncie nie widzę prowizji, którą Ty za tę pracę otrzymujesz…?

Często też słyszę stwierdzenie „do wszystkiego doszedłem sam/a.”

Czyżby?

W tej branży jest tak, że zawsze ktoś nam pomaga. Nawet jeśli osoba, która Cię zainspirowała, nie pokazała Ci możliwości biznesu, nie nauczyła rekrutacji, sprzedaży, nie przekazała standardów pracy, przestała się Tobą „opiekować” to uwierz mi, w końcu i tak trafiasz na kogoś, kto Cię wesprze.
Czasem dobrym słowem i wsparciem mentalnym, a czasem również konkretnym działaniem.

W moim życiu zawsze trafiałam na ludzi, którzy mi pomagali w trudnych sytuacjach i dmuchali w moje skrzydła. Czasem jednym zdaniem, czasem książką, czasem szkoleniem, a czasem… tym, że zrobili coś, co mi się nie podobało i zmuszało mnie np. do szukania innej pracy.

Gdybym miała zliczyć osoby, które przyczyniły się do miejsca w którym jestem, oprócz oczywiście mojej własnej pracy, byłoby ich naprawdę sporo. Pomimo, że z wieloma z nimi nasze drogi się już dawno rozeszły, wspominam ich i pamiętam wszystko to co razem zrobiliśmy.

Smutno mi gdy widzę, jak wiele osób swoje zasługi przypisuje wyłącznie sobie. Nie mówię tutaj o zdrowej pewności siebie i przeświadczeniu, że w każdych okolicznościach damy sobie radę. To wszystko ogromnie popieram. Mówię tutaj o tym, że gdy nagle ludzie zaczynają zarabiać coraz więcej – coś się z nimi dzieje, coś się w nich zmienia.

Tracą trochę kontakt z rzeczywistością, zaczynają zadzierać nosa i zakładają klapki na tych, którzy przyczynili się do ich sukcesów. Nie tylko na nich, ale w zasadzie… na wszystkich.

Jaki jest tego rezultat?

Już nie zespół jest na pierwszym miejscu, tylko ONI.
Wcześniej, gdy inni byli im potrzebni do zrozumienia biznesu, rozwoju kompetencji, to owszem – chętnie korzystali z porad, spotkań mentorskich itp.

Ale później… liczę się TYLKO JA!

Nie chodzi tutaj o kłanianie się w pas i rozkładanie czerwonych dywanów, tylko o zwykłą ludzką przyzwoitość. O pokazanie „hej, jestem tutaj, tworzymy zespół. Na mnie też możesz liczyć.” Nawet jeśli nie wszystko wychodzi nam tak jak byśmy chcieli, to dobre słowo jest zawsze mile widziane.

Gramy do jednej bramki, czy grasz sam?

W każdym biznesie obowiązuje zasada win – win. W MLM również – „ Ja wygrywam i Ty wygrywasz.”

Oglądałam kiedyś film, w którym na treningu trener kopał piłkę nożną na drugą stronę boiska i kazał za nią biec swojemu podopiecznemu. Ten pędził, co sił, po czym wracał ze zdobyczą. Po kilku razach młody piłkarz pyta:

– O co chodzi? Czemu mam tak biegać?

– Co jest szybsze – Ty, czy piłka? – pyta trener

– Piłka. – odpowiada młody człowiek

– To nie zachowuj się, jak idiota na meczach, gdy widzisz okazję. Nie upieraj się, że Ty masz strzelić bramkę. Podaj piłkę koledze, który jest bliżej. Zwiększysz wtedy szanse na nasze wspólne zwycięstwo.

MLM to sport drużynowy zarówno wtedy, gdy zaczynasz, jak i wtedy, gdy jesteś już bardzo wysoko. Nauczyłam się tego i dlatego dzisiaj Wam o tym piszę. Ty również możesz się nauczyć.

Zawsze jest czas na zmianę podejścia.❤️

Skontaktuj się z nami!