fbpx

Tak, ja wiem. Te kuszące zarobki, ten prestiż, ten niesamowity wpis w CV. Praca w korporacji może mieć mnóstwo niezaprzeczalnych atutów. Tylko dlaczego, tak wielu z niej ucieka albo do własnych biznesów, albo… do psychologa? Dlaczego samo słowo “korpo” nacechowane jest tak negatywnie? Przyjrzyjmy się temu.

W pracy spędzamy minimum 8 godzin dziennie, a więc więcej czasu niż ze swoimi bliskimi. Chcemy, tak po ludzku, czuć, żeby te 8 godzin, czyli 40 godzin w tygodniu, miało jakiś SENS. Żeby coś wnosiło. Chcemy czuć, że dajemy wartość, a nie tylko nabijamy kieszenie już bardzo bogatym ludziom, których nie widzieliśmy na oczy.

Z drugiej strony oczekujemy… odrobiny docenienia.

Oczekujemy rzetelnej oceny naszej pracy, słów uznania. Tego, że ktoś dostrzeże nasz wkład. Chcemy czuć się szanowani. Czy to tak wiele?

Szefostwo korporacyjne bardzo często tego po prostu NIE POTRAFI DAWAĆ. Nie umie w taki sposób zarządzać ludźmi, aby z radością i uśmiechem na twarzy przychodzili kolejnego dnia do pracy. 

Zamiast tego w korporacjach na porządku dziennym są układy i układziki, nieuczciwe i nierówne traktowanie, niekompetentni ludzie awansujący z nie do końca wiadomych powodów, podwójne standardy. Czyli trochę “co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie”. Żeby przetrwać, trzeba robić dobrą minę do złej gry. Gry, która wyczerpuje zdrowie, organizm i kompletnie wypala.

Do tego dochodzi ogromny nacisk na deadline’y, wrzucanie jednego projektu w środek poprzedniego, zarządzanie wg. “widzimisię” przyjaciela syna szefa. 

Nie twierdzę, że wszędzie tak jest i celowo mówię tu o ciemnej stronie pracy w korporacji.

Ale czy nie lepiej byłoby pracować w miejscu, w którym na jednym stanowisku może być niezliczona liczba osób? W miejscu, w którym ludzie nie muszą ze sobą wiecznie niezdrowo rywalizować, ponieważ nic na tym nie zyskają?

Marketing sieciowy nie jest miejscem idealnym. Każdego dnia obserwuję mnóstwo rzeczy, które mogłyby być lepsze. Natomiast jedno mam, czego na pewno nie mają ludzie pracujący w korporacji. No dobra, dwie rzeczy 😉

1. SPOKÓJ.

2. RÓWNOŚĆ

Spokój, który charakteryzuje się tym, że nikt mnie do niczego nie może zmusić. Pracuję tyle, ile mogę w danym momencie. Wiem, co mam zrobić, aby więcej zarabiać. Reguły gry są dla mnie jasne. Spokój na wakacjach, o których decyduję ja. 

Równość polegająca na tym, że mam te same prawa i obowiązki, co każdy inny członek zespołu. Nikt mną nie dyryguje, nie muszę się nikogo bać, nie ma tu żadnej chorej hierarchii. Wszyscy jesteśmy sobie równi i możemy być dyrektorami. Równolegle!

Dlatego nie jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy wolą mieć “normalną, dobrze płatną pracę w korpo”. Normalną, czyli taką, do której dojeżdża się w korkach, siedzi 12 godzin, pracuje na czyjeś zyski i marzenia? Czyli taką, w której jest się pionkiem, którego można zrzucić z planszy, gdy tylko przestaje być potrzebny? Można inaczej. 

Skontaktuj się z nami!